Kurs żeglarski 2019

Kurs wiosenny rozpoczyna się początkiem maja i obejmuje pływanie w długi weekend oraz kolejne weekendy maja i początku czerwca. Zakończony jest egzaminem na patent żeglarza, który odbywa się w ostatni dzień kursu. Standardowy dzień kursu rozpoczyna się około 10 rano, kursanci spotykają się z instruktorami, przygotowują jachty i wychodzą na wodę, gdzie ćwiczą manewry i uczą się sztuki żeglowania. O wczesnych godzinach popołudniowych następuje przerwa na obiad i ewentualny wykład. Później rozpoczyna się pływanie popołudniowe, które trwa do około 17-tej, zależnie od sił i pogody. Szkolenie odbywa się w Tresnej i obejmuje pływanie na jachtach typowo szkoleniowych typu Wielki Trener oraz Longbot oraz na jachtach kabinowych typu Nefryt.

Start pływania 3.05.2019 piątek, zakończenie 1.06.2019 sobota. Cena 750.00 zł.

Opłaty związane z egzaminem*: pełna 250 zł za egzamin + 50 zł za patent.

*W przypadku uczniów i studentów w wieku do 26 lat powyższe opłaty podlegają obniżeniu o 50%.

Zapisy i zaliczka w kwocie 150 zł do 21.04.2019 u Komandora

Gratulacje – Super Kolos za 2018 rok otrzymuje nasz przyjaciel Richard Konkolski

winieta2

Czeska fala. Super Kolos 2018 dla Richarda Konkolskiego

Czeska fala. Super Kolos 2018 dla Richarda Konkolskiego Jako pierwszy obywatel b. Czechosłowacji opłynął świat w samotnym rejsie. Dokonał tego na własnoręcznie zbudowanym jachcie „Nike”. Potem powtórzył ten wyczyn jeszcze dwukrotnie na „Nike II”, przemianowanej następnie na „Declaration of Independence”. Bez dostępu do morza w rodzinnym kraju i bez pieniędzy, za to z fantazją, wybitnymi umiejętnościami i wielkim sercem Richard Konkolski zapisał się w historii światowego żeglarstwa złotymi zgłoskami. Portem, z którego przez wiele lat wyruszał w swoje rejsy, był Szczecin.


Urodzony ponad 75 lat temu (1943 r.) w Bohuminie na Morawach Richard Konkolski to najbardziej polski z czeskich żeglarzy i najbardziej czeski żeglarz w Polsce. W marcu 2019 roku odbierze w Gdyni nagrodę Super Kolosa za całokształt dokonań.

Bardziej Ryszard niż Richard

Wychowywał się nieopodal polskiej granicy i choć do morza miał daleko, nie przeszkadzało mu to w rozwijaniu żeglarskiej pasji. Pływał na stawach, budował modele żaglowców i zaczytywał się w morskiej literaturze. Z tego okresu najlepiej zapamiętał niewielką książeczkę Żagle znikają z oceanów pod redakcją Jana Ludwiga. Ma ją do dzisiaj.

W wieku 16 lat zaczął startować w regatach, a pierwsze szlify morskie (patent żeglarza i sternika) zdobył na obozie w Boszkowie koło Leszna. Stopień sternika morskiego i instruktora uzyskał w Jastarni, a egzamin kapitański zdawał na słynnym jachcie „Śmiały”. Wkrótce jego ulubionym miejscem w Polsce stała się przystań w Szczecinie.

Otwarty i bezpośredni, szybko nawiązywał bliski znajomości z polskimi żeglarzami, w czym pomagało mu to, że mieszkając przy polskiej granicy, odbierał… TVP Katowice. Jak wspominał w jednym z wywiadów wiele lat później, polskiego nauczył się, oglądając Stawkę większą niż życie oraz Czterech pancernych. Przyjaźnił się m.in. z Bolesławem Kowalskim, Jerzym Radomskim, Krystyną Chojnowską-Liskiewicz, Teresą Remiszewską, Krzysztofem Baranowskim czy Henrykiem Jaskułą.

Dookoła świata po raz pierwszy

W 1972 roku wziął udział w transatlantyckich regatach OSTAR. Zajął w nich 41. miejsce, ale zdobył wielkie uznanie środowiska, startował bowiem na tak małym jachcie, że obdarzono go pseudonimem „Superkamikadze”. Niedługo po zakończeniu regat, ruszył na „Nike” w swój pierwszy rejs wokółziemski. Płynął trasą przez Bermudy, Kanał Panamski, wyspy Pacyfiku, Australię, Cieśninę Torresa, Ocean Indyjski, południową Afrykę i Atlantyk. Do Plymouth dotarł po 342 dniach i pokonaniu ponad 33 tys. mil morskich. Konkolski stał się w ten sposób pierwszym obywatelem Czechosłowacji, który opłynął świat w samotnym rejsie. Jego wyczyn doceniono nie tylko w ojczyźnie, ale również w Polsce, Czech otrzymał bowiem nagrodę Rejs Roku.

W regatach OSTAR Konkolski wystartował jeszcze dwukrotnie – w latach 1976 i 1980.

Ucieczka do wolności

W 1982 roku, po dwóch latach przygotowań do regat BOC Challenge, które prowadził na własny koszt w warunkach stanu wojennego w Polsce, nie otrzymał od czechosłowackich władz sportowych zezwolenia na udział w rejsach morskich. Nie godząc się z tą decyzją, która oznaczała dla niego koniec marzeń o kontynuowaniu żeglarskiej pasji, wraz z żoną i synem wypłynął z Polski bez zezwolenia. Dotarł do Newport, wystartował w wokółziemskich regatach, a po ich zakończeniu poprosił o azyl polityczny.

W trakcie trwania regat był w kraju sądzony, a wszystko to kosztowało go zaoczny wyrok 11 lat więzienia w Czechosłowacji i utratę majątku. Mimo tego, startując w zawodach – w BOC Challenge w 1982 roku wygrał dwa etapy i zajął ostatecznie trzecie miejsce w swojej klasie, zaś cztery lata później był piąty, stając się tym samym jednym z pierwszych na świecie żeglarzy, którzy aż trzy razy samotnie opłynęli kulę ziemską – zawsze robił to jako Czech i reprezentował Czechosłowację. Zależało mu, by osiągane przez niego wyniki, szły na konto jego kraju. O obywatelstwo USA Richard Konkolski wystąpił dopiero po zakończeniu sportowej kariery.

Wraz z rodziną zamieszkał  na stałe w Stanach Zjednoczonych, a w 1992 roku otrzymał amerykański paszport. Czeskie obywatelstwo przywrócono mu dopiero w 2014 roku. W tym samym roku wrócił do kraju i osiedlił się w Lutyni Dolnej koło Bohumina, skąd pochodził jego ojciec.

Słowo żeglarza

Mieszkając w USA Konkolski z powodzeniem zajmował się zawodowo produkcją filmową i telewizyjną, ale jego drugą największą pasją po żeglarstwie jest pisanie. Laureat Super Kolosa jest autorem dziewiętnastu publikacji, m.in. przetłumaczonej na polski jeszcze w l. 80. XX wieku książki Samotnie przez Atlantyk.

Do dziś pozostaje autorytetem i dobrym duchem dla wielu początkujących, samotnych żeglarzy.

 

| oprac. m.in. na podstawie tekstu Marka Słodownika z magazynu „Rejs”

BOC1987NewportFinish

Przez lata bywał w naszym kraju częstym gościem. Miał tu wielu przyjaciół, stąd wypływał w swoje rejsy, tu wreszcie, w Szczecinie, miał swoją bazę. Pozostał jedną z bardziej popularnych postaci świata żeglarskiego w Polsce.

Urodził się w Bohuminie na Morawach. Zajmował się narciarstwem, biegami, strzelaniem, gimnastyką, judo, a przede wszystkim żeglarstwem. W tej dyscyplinie odnosił największe sukcesy, wygrał kilkadziesiąt regat lokalnych, przez siedem kolejnych lat zachował tytuł mistrza Północnych Moraw. Pod koniec lat sześćdziesiątych zdobywa uprawnienia żeglarskie w Polsce. Nauczył się języka polskiego, pływał w rejsach morskich organizowanych przez polskie kluby. Zrobił wymagany staż kapitański i wkrótce zdobył upragniony patent. Do dzisiaj wspomina pierwszą książkę żeglarską, jaką przeczytał nie znając jeszcze polskiego. Była to miniatura morska „Żagle znikają z oceanów” pod redakcją Jana Ludwiga. Nie znał wprawdzie wówczas znaczenia słowa „znikać”, ale nie przeszkodziło mu to w lekturze. Książkę tę trzyma do dzisiaj na półce swojej domowej biblioteki i darzy ją szczególnym sentymentem.

Nike Ryszarda Konkolskiego to jacht typu Zośka zaprojektowany w Polsce

Pamięta doskonale swój pierwszy rejs morski, na który zamiast sztormiaka zabrał strój przeciwchemiczny P1 z obciętym kapturem. Kombinezon wyglądał wprawdzie niezwykle egzotycznie, ale nie przeciekał, a jak już wodę złapał, to było jej w integralnych kaloszach powyżej kolan. Sławę i popularność, nie tylko w Czechosłowacji, przyniósł mu start w regatach transatlantyckich na własnoręcznie zbudowanej NIKE. Już w sezonie 1971 odbywał na niej rejs dookoła Danii odwiedzając pięć krajów, a następnie zaliczył wymagany regulaminem regat stażowy rejs samotniczy na Morze Północne. W regatach zajmuje 41 miejsce, (siódme po przeliczeniu). Zaraz po zakończeniu regat rusza w swój wokółziernski rejs. Płynie przez Bermudy, Kanał Panamski, wyspy Pacyfiku, Australię, Cieśninę Torresa, Ocean Indyjski, Południową Afrykę i Atlantyk do Plymouth. Kiedy ruszał, nie miał przy sobie nawet dolara, Trasę wybrał pod kątem możliwości jachtu, bał się okresu huraganów na Indyjskim i nie uniknął kłopotów wywracając się w okolicach Durbanu. Remont pochłonął wszystkie zarobione na lądzie fundusze. Na ostatni etap, do Polski, zabrał do jedzenia tylko worek ryżu, olej, i groszek w puszce stanowiący urozmaicenie posiłków co drugi dzień. Na nic innego nie starczyło pieniędzy.

Rejs skończył w 1975 roku po przepłynięciu ponad 33 tysięcy mil. W drodze do Polski towarzyszyła mu żona Mirosława. W kraju zgotowano mu entuzjastyczne przyjęcie. Witano go jak bohatera, był postacią powszechnie znaną i bardzo lubianą. W Polsce uhonorowano go nagrodą Rejs Roku. W kolejnym sezonie ponownie staje na starcie regat OSTAR. Tym razem na metę dociera po 39 dniach, co daje mu drugą pozycję w klasie po przeliczeniu. Pierwsze miejsce odebrały mu machinacje organizatorów, którzy jachtowi brytyjskiemu, dłuższemu o trzy metry, dały korzystniejszy przelicznik. W kolejnych regatach OSTAR w 1980 roku płynie na Cetusie. Zajmuje czwarte miejsce w klasie z czasem 21 dni. W kraju występuje często w środkach masowego przekazu, wygłasza liczne odczyty, jest niezwykle popularny. Ma to jednak także swoje ciemniejsze strony. Jest solą w oku dla działaczy związkowych. Nie dość, że pochodzi z prowincjonalnego Bohumina to jeszcze mąci spokój działaczom, którzy dotąd przypinali sobie hojnie medale za wybitne osiągniecia sportowe – rejsy Dunajem na Morze Czarne, Łabą do Hamburga. Nie chciano wykorzystać jego popularności do kreowania zainteresowania żeglarstwem, działaczom w dwurzędowych marynarkach takie sukcesy nie były do niczego potrzebne, nienawidzili Konkolskiego za jego popularność, kontakty i sławę. Odcięto go od możliwości publikowania i występów w mediach. Konkolski nic nie chciał od związku, prosił, by mu tylko nie przeszkadzać. Chciał pływać. l tego jednak było za dużo. Centrum żeglarskie w Pradze odmawiało Konkolskiemu wydania zgody na jakiekolwiek pływania morskie. Tym samym oddalała się wizja startu w pierwszych regatach BOC Challenge, do których przygotowywał się przez kilka ostatnich lat. Nie było wyjścia, Konkolski wykorzystał bezwład biurokracji i zdecydował się na ucieczkę z kraju.

Zabrał żonę, syna i załoganta z Polski pomagającego przy wykańczaniu kadłuba. Podczas stanu wojennego panującego w Polsce, wypłynął jachtem na morze. W Newport poprosił o azyl polityczny, aby zalegalizować swój pobyt. Wkrótce wystartował w regatach zajmując trzecie miejsce w swojej klasie. Rok 1986 przynosi kolejny start w regatach BOC Challenge, na tym samym jachcie, tyle że pod nazwą DECLARATION OF INDEPENDENCE. Zajmuje piąte miejsce. Jest jednym z pierwszych żeglarzy w historii, którzy trzykrotnie opłynęli samotnie świat. W Czechosłowacji w tym czasie trwa nagonka. Działacze triumfują… Opluwany w mediach, ograbiony ze wszystkiego, co pozostawił w kraju, jest sądzony i dostaje wyrok dziesięciu lat więzienia. Nie może się bronić, tym łatwiej jest więc go oskarżać. W Stanach założył firmę, zbudował studio telewizyjne w piwnicy swego domu przez lata konsekwentnie rozwijał biznes. Pożar domu w 1992 roku zahamował rozwój planów, ale i tym razem Konkolski nie opuścił rąk. Działał na rynku mediów, kręcił i produkował filmy video, tworzył multimedialne programy, nie tylko żeglarskie. Był przez lata nieformalnym konsultantem środowiska żeglarskiego w sprawach regat oceanicznych. To przede wszystkim do niego kierowali swe pierwsze kroki kandydaci na samotnych żeglarzy. Jego dom przypominał muzeum żeglarstwa, a księgozbiór zawiera kilka tysięcy woluminów poświęconych tej dziedzinie.

Kilka lat temu powrócił do Czech, wyrok 12-letniego więzienia za ucieczkę z kraju uchylono w 2014 roku. Mieszka nieopodal Bohumina pisze książki. W jednym z e-maili pisał, ze książki teraz szybciej pisze niż czyta, ale potrafił się odnaleźć w nowej rzeczywistości.

MAS

Zdjęcia z archiwum Ryszarda Konkolskiego

Autor sm
Rejs po Zalewie Sulejowskim, 31 maja- 3 czerwca 2018

Rejs po Zalewie Sulejowskim, 31 maja- 3 czerwca 2018

Choć nie morska to opowieść,

Pewien zalew w Sulejowie

Opanował klub z Cieszyna,

Tu się wszystko rozpoczyna…

 

Osiem łajb światowej klasy,

Sulejowskie bory, lasy,

Keje oraz toń jeziora

Podbić wreszcie przyszła pora!

 

Częstochowskie korki ciasne,

Przejechali, wszystko jasne:

Dotarli już do Łysego

I spotkali tam swój, swego.

 

Łodzie piękne zaludnili,

By zrozumieć w jednej chwili,

Że już przyszedł czas na śpiewy,

Wnet przestraszyć wszystkie mewy.

 

Mewy? Może kaczki raczej,

Bo tej populacji kaczej

W Sulejowie nie brakuje,

Kaczka kaczkę dopinguje.

 

By, gdy flauta, wiatru brak

Nigdy nie pływała wspak:

Wtedy, jak z icków wynika,

Zderzy się z łajbą „Sternika”.

 

Wróćmy jednak do śpiewania,

Rejsu zainicjowania:

Było tak: głośno, wesoło,

Dużo optymizmu wkoło.

 

Szanty, z Gruzji opowieści,

Wielorybnik oraz pieśni

Spod Kielc rodem skoczne były,

Wszystkim się po nocach śniły.

 

Usterek nie było wiele,

I im dalej, tym weselej

Żeglującym się pływało,

Chociaż ciężko też bywało.

 

No bo jak poradzić sobie,

Kiedy silnik ani drgnie,

Żeby cały ten bałagan

Nie wylądował na dnie?

 

Naprawili, poskręcali,

Coś tam rączo nastawiali,

Rozwinęli grota, foka,

Przystań już spuścili z oka.

 

Flauta, burza, deszcz, szuwary,

Dla solisty i dla pary.

Były szkwały, woda była,

W deszczu łódki wypełniła.

 

Pełen sukces- rzec się chce,

Jednak każdy żeglarz wie,

Że klar z rana, rzecz niełatwa,

Czy to Janmor, czy też tratwa.

 

Byli tacy, co z podłogi

Szczękę chyżo swą zbierali,

Widząc Bolka dań plejadę

Oraz zachód słońca w dali.

 

Było party na jeziorze:

Osiem łódek, taka gratka!

Był „bum” bomem, zimne piwko,

Ciasto oraz czekoladka.

 

W kalambury w leśnej kniei

Też zagrali Sternikowcy,

Lecz dlaczego płeć ta brzydsza

Nie odróżnia psa od owcy?

 

Było też nieletnich paru,

Lub kilkoro, jak wolicie:

Zosia, Jaś, Michał i Stasio

Sprawdzili się należycie!

 

Młodzież starsza pokład dzielnie

O poranku szorowała:

Zostać majtkiem pokładowym

To przygoda doskonała.

 

Podsumować tutaj można

Z wielką pompą i brawami

Rejs, co ledwie się rozpoczął,

No a teraz już za nami…

 

Było dobrze, nawet bardzo!

Płynąć jeszcze raz się chce!

Pełen sukces, brawo nasi!

Niech żałują ci, co NIE:

 

Co NIE byli, NIE pływali,

Szant z gitarą NIE śpiewali,

Niech zapamiętają że:

Już NIE mogą być na NIE!

Rozpoczęcie sezonu 26 maja 2018

Rozpoczęcie sezonu 26 maja 2018

26 maja 2018 w Ośrodku „Żeglarz” w Tresnej nad Jeziorem Żywieckim, odbyło się uroczyste otwarcie sezonu żeglarskiego. Pogoda dopisała, humory również, więc spotkanie zaliczamy do udanych.

Na maszt wciągnięto banderę ”Sternika”, pogratulowano zdobytych świeżo patentów sternika morskiego (Mariusz Machej, Marcin Klimosz, Tomasz Tomica) i rozpoczęto świętowanie. Pyszny poczęstunek: ciasta, sałatki, kiełbaski- uczta dla podniebienia. Później do akcji wkroczył Tomek, który przygotował profesjonalną oprawę muzyczną, która doskonale wpisała się w scenariusz imprezy: były szanty, karaoke oraz skoczne klasyki w stylu „Boney M”.

Przez pewien czas spora część „Sternika” omawiała różnorakie, bardzo istotne sprawy na pokładzie „Cieszynianki”, która zacumowała przy kei. W ferworze rozmów okulary słoneczne Magdy zniknęły w toni jeziora, jednak dla Mariusza, świeżo upieczonego sternika morskiego, to przysłowiowa bułka z masłem. „Bryle” wyłowione nazajutrz- wystarczyło połączyć spryt i zwinność kilku dzielnych żeglarzy.

Czapki z głów, szczury lądowe! Ktoś pragnie stanąć w szranki? 😉

Tańce, śpiewy i rozmowy trwały po blady świt. Urlopowe plany, marzenia i opowieści z czasów minionych- cały wachlarz tematów, jak to bywa w gronie dobrych znajomych.

Następny dzień rozpoczęliśmy pyszną jajecznicą. Dziękujemy! Smutno było rozstawać się z pięknym widokiem z tarasu.

Sezon uważamy za otwarty- pomyślnych wiatrów, Żeglarze!